
ostatniej dekadzie zmienił się stosunek Polaków do sprawy wysiedleń ludności niemieckiej z tzw. Ziem Odzyskanych. Przez kontakty z ich dawnymi mieszkańcami zaczęto okazywać zrozumienie dla tragicznych losów jakich doświadczyli w latach 1945-1947
podczas ewakuacji i wysiedlenia ich z terenów przyłączonych do Polski. Osłabł też znacznie lęk przed organizacjami wypędzonych *[1].
Jednak od czasu do czasu, tu i ówdzie, padają wobec Polski i Polaków oskarżenia o zbrodnię... jakiej się dopuścili wypędzając Niemców.
Jednym z powodów powstania niniejszego artykułu jest teza wygłoszona podczas konferencji frakcji niemieckich chadeków w Berlinie przez Normana Naimarka, amerykańskiego profesora historii w Instytucie Studiów Wschodnioeuropejskich na Uniwersytecie Stanforda:
[...]Wypędzenia Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej po II wojnie światowej były czystką etniczną, ale nie ludobójstwem - powiedział historyk Norman Naimark...
Lecz dalej:
[...], wypędzenie nosiło pewne znamiona ludobójstwa.
Zdaniem profesora:
[...]To nie międzynarodowa polityka dokonała wypędzeń, ale władze poszczególnych państw, np. Czechosłowacji i Polski... Wypędzenie jest zawsze konsekwencją nacjonalizmu i rasizmu.
Zaraz po II wojnie światowej zwycięscy alianci (USA, Wielka Brytania i ZSRR) przeprowadzili największą w historii akcję przymusowych przesiedleń milionów niemieckojęzycznej ludności z obszaru Czechosłowacji, Węgier oraz wschodnich terytoriów byłej Rzeszy Niemieckiej przekazanych Polsce "pod tymczasową administrację", noszących miano tzw. Ziem Odzyskanych. W tej szeroko zakrojonej akcji – obok władz komunistycznych tych krajów pod "nadzorem" Związku Radzieckiego - brały czynny udział władze brytyjskie i amerykańskie – czyli władze kraju wspomnianego wyżej profesora. Deportacji Niemców dokonano też z terenów Rumunii i Jugosławii, chociaż zwycięskie mocarstwa nigdy tych nie usankcjonowały. Akcja wysiedleń pozbawiła domów około 12 mln Niemców, a być może nawet 14 mln - głównie kobiet i dzieci poniżej szesnastego roku życia. W czasie podróży do Niemiec w nieogrzewanych wagonach towarowych i pobytu w obozach przejściowych, na skutek głodu i chorób zginęły setki tysięcy przesiedleńców.
Dramat deportacji ma wielkie znaczenie dla Niemców, ale dotyczy on również polskich mieszkańców kresów II Rzeczpospolitej, która na skutek wywołanej przez nazistowskie Niemcy II wojny światowej utraciła bezpowrotnie 54% swojego dawnego obszaru. Deportacje Niemców z tzw. Ziem Odzyskanych oraz Polaków z Kresów Wschodnich służyły głównie interesom Stalina, który, za aprobatą zachodnich sprzymierzeńców, realizował swoje cele.
Coraz więcej Polaków uznaje za uzasadnione zarzuty złego potraktowania po wojnie cywilnej ludności niemieckiej oraz - szczególnie - ludności rodzimej, tzw. autochtonicznej *[2], której należy poświęcić nieco miejsca w tym artykule.
Na obszarze Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichsgau Danzig-Westpreußen) ludność rodzimą polskiego pochodzenia stanowili: Kaszubi, Kociewiacy, Warmiacy - czyli polskojęzyczni mieszkańcy południowej Warmii, Mazurzy pruscy - potomkowie osadników z Mazowsza, a także polska ludność rodzima Powiśla oraz Polonia gdańska. Prowincja powstała w 1939 roku z połączenia: anektowanych przez III Rzeszę obszarów województwa pomorskiego, terytorium Wolnego Miasta Gdańska i Rejencji Zachodniopruskiej prowincji Prusy Wschodnie. Ludność na tym obszarze otrzymała obywatelstwo państwa niemieckiego. Tych, którzy deklarowali polskie pochodzenie Niemcy starali się "przekonać" do niemieckiej kultury - germanizować. Nakłaniano ich do zmiany polskobrzmiących nazwisk i imion, do wpisywania się na Niemiecką Listę Narodowościową (dalej: NLN) tzw. volkslistę (Deutsche Volksliste, DVL - zarządzenie z 4 marca 1941) oraz do służby w Wehrmachcie.
NLN zawierała cztery grupy: do I i II grupy zaliczano osoby narodowości niemieckiej, posługujące się na co dzień językiem niemieckim, kultywujące kulturę niemiecką (Reichsdeutsche lub Volksdeutsche). Otrzymywali oni automatycznie obywatelstwo III Rzeszy i wystawiano im dowody osobiste (Ausweis) w kolorze niebieskim. Grupa III to tzw. Eingedeutsche – zniemczeni autochtoni i Polacy niemieckiego pochodzenia lub będący w związkach małżeńskich z Niemcami. Otrzymywali oni obywatelstwo Rzeszy na 10 lat i dowody osobiste w kolorze zielonym. Grupa IV obejmowała osoby pochodzenia niemieckiego, które się spolonizowały tzw. Rückgedeutschte lub tzw. aktywnych Polaków (Leistungs Polen) - grupa ta była najmniej liczna (czerwone dowody osobiste), w końcu 1942 roku w Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie było ich 8 tys., dla porównania w tym czasie do DVL I i DVL II wpisano 150 i 125 tys. osób. Wszyscy wpisani na NLN podlegali prawu niemieckiemu.
Ludność regionów stanowiących przez wieki obszar graniczny między kulturami polską i niemiecką w rozmaitym stopniu odczuwała związki z polskością lub z niemieckością. Była to ludność o dyskusyjnej tożsamości narodowej. Na obszarze zachodniej i południowej części Prus Wschodnich, poprzez akcje germanizacyjne (z przymusu np. administracyjnego, edukacyjnego) od I rozbioru Polski do 1945 roku liczba ludności przyznającej się do polskiego lub pruskiego pochodzenia drastycznie spadła ulegając żywiołowi niemieckiemu. Trzeba dodać, że germanizacja często miała też charakter dobrowolny. Wiązało się to z polepszeniem poziomu życia, awansu społecznego itd.
W Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie władze niemieckie wywierały szczególny nacisk na Kaszubów (Kaszubi (Pomorzanie) to słowiańska ludność autochtoniczna zamieszkująca zwarty obszar rozciągający się między dolną Odrą a dolną Wisłą), gdyż uważały, że ulegli oni tylko chwilowej polonizacji, a będących przez wieki pod wpływem niemieckiej kultury można ich łatwo pozyskać dla niemczyzny. Wobec niechęci Kaszubów do podpisywania NLN zmuszano ich do tego różnymi środkami. Początkowo uciekano się do metody szantażu ekonomicznego, lecz kiedy próby bezpośredniej germanizacji nie odniosły spodziewanego rezultatu, namiestnik (Reichsstatthalter) Albert Forster zarządził 30 października 1941 r., że osoby wahające się przed złożeniem wniosku lub odmawiające przyjęcia volkslisty, należy bezwzględnie przekazywać lokalnym placówkom służby bezpieczeństwa. W dniu 22 lutego 1942 r. (dwa dni wcześniej Stutthof stał się oficjalnie państwowym obozem koncentracyjnym) gauleiter Forster ogłosił odezwę (Aufruf), w której zapowiedział, że osoby uznające siebie za Polaków będą traktowane jako wrogowie narodu niemieckiego. Forster nadmienił także, że w chwili gdy Niemcy walczą "o swoją egzystencję i wolność", należy mieć całkowitą jasność, kto jest Niemcem, a kto Polakiem. Od marca 1942 roku, wraz z wzmożoną akcją przyjmowania ludności polskiej na niemiecką listę narodowościową, rozpoczął się masowy, przymusowy pobór mężczyzn z III grupy NLN do niemieckiej armii.
[...] Odezwa Forstera zapoczątkowała okres masowego, przymusowego wpisu Polaków na volkslistę. Ludzi poddawano systematycznej presji psychicznej i przemocy fizycznej. Agitację wpisową prowadzono poprzez nagabywanie w mieszkaniach i miejscach pracy, posługując się przy tym argumentami na granicy perswazji i groźby. Dodatkowo skrócono procedurę wpisową do podpisania kwestionariusza o treści: „Wnoszę o wpisanie mnie oraz mojej rodziny na niemiecką listę narodową. Do rodziny mojej należą...
Niewątpliwie na wzrost składania wniosków przed komisją NLN miały wpływ doświadczenia z minionych lat okupacji, obawy przed utratą mienia lub pracy, masowe aresztowania, wywózki do obozów pracy, na roboty przymusowe do Rzeszy, a także wysiedlenia do Generalnego Gubernatorstwa. Byli też tacy, którzy sądzili, że podpisanie NLN wiąże się tylko z nadaniem im obywatelstwa niemieckiego i dalej będą Polakami. W tym miejscu należy dodać, iż Rząd londyński w obawie przed biologiczną zagładą ludności Pomorza zalecał jej przyjmowanie volkslisty.
Pewna część ludności rodzimej opuściła swoje siedliska pod koniec wojny, podczas ewakuacji zarządzonej przez władze niemieckie oraz z falami ucieczek. Ci, którzy pozostali byli traktowani przez Armię Czerwoną i polskie władze komunistyczne tak samo jak ludność niemiecka, tzn. często byli ofiarami rabunków, gwałtów i mordów, przetrzymywano ich w obozach pracy i wywożono do łagrów w Związku Radzieckim. Później część z nich dobrowolnie, a część z przymusu - przez brak możliwości przejścia restrykcyjnego procesu sprawdzającego polskość (rehabilitacja i weryfikacja narodowościowa) - wyjechała do okupowanych Niemiec.
Większość Polaków obarczała odpowiedzialnością za zbrodnie hitleryzmu wszystkich Niemców. Przyjmowano powszechnie, że byli oni sprawcami zbrodni, a nie ich ofiarami. Istniał też pogląd, że Hitler był wytworem ich narodowych zbrodniczych popędów. Polityka wysiedleń prowadzona przez powojenne polskie władze była następstwem wojny i miała niewątpliwie charakter czystki etnicznej, która była zgodna z oczekiwaniami większości ówczesnego społeczeństwa polskiego i ugrupowań politycznych - nie tylko w odniesieniu do ludności niemieckiej. Reakcje władz i społeczeństwa polskiego wobec wrogiego czynnika narodowościowego były w dużej mierze spowodowane potrzebą odwetu. Wyżej wspomniany historyk uważa, iż były konsekwencją nacjonalizmu i rasizmu.
Warto pamiętać, że po dojściu Adolfa Hitlera do władzy ponad połowa głosujących mieszkańców Prus uchodziła za zwolenników jego polityki i działań. Dane statystyczne dowodzą, że w wyborach do Reichstagu z 5 marca 1933 roku za nazistowską Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei (dalej: NSDAP) opowiedziało się aż 55% uprawnionych do głosowania mieszkańców obu części Prus (56,5% Prusy Wschodnie) – partia Hitlera uzyskała tu największy procent głosów z wszystkich prowincji Rzeszy. W Elblągu, na liczbę 45 387 ważnych głosów, 20 623 oddano na NSDAP. W powiecie elbląskim, na 13 746 ważnych głosów, 7 348 uzyskała ta partia. W powiecie pasłęckim (Landkreis Preußisch Holland), na 20 023 ważne głosy, NSDAP uzyskała 13 104 głosy.
Wybory parlamentarne do Volkstagu (Zgromadzenie Ludowe) w Wolnym Mieście Gdańsku, które zostały przeprowadzone w dniu 28 maja 1933 r., wygrało NSDAP uzyskując 38 z 72 mandatów (52,78%). Prezydentem senatu został wówczas Hermann Rauschning, członek niemieckiej partii nazistowskiej.
Należy wziąć pod uwagę fakt, że w wyborach z 1933 r. w regionie Prusy Wschodnie głosowało 48,1% uprawnionych. Wynika z tego, że jednak większość społeczeństwa nie poparła wówczas polityki nazistowskiej, gdyż nie wzięła udziału w wyborach. Niewykluczone, że większości z tych, którzy popierali NSDAP nie przyszło wtedy do głowy, że Hitler będzie budował "dobrobyt" Großdeutschland (Wielkie Niemcy) opierając się na masowym terrorze, obozach koncentracyjnych, wojnie i niewolniczej pracy podbitych narodów.
Już 21 marca 1933 Heinrich Himmler (jako szef policji landu Bawaria) wydał rozporządzenie o utworzeniu pierwszego oficjalnego obozu koncentracyjnego w Dachau. Austriak Hitler, który od roku był obywatelem Niemiec, zdołał oszukać Niemców twierdząc, że jego pragnieniem jest utrzymanie pokoju i chce stworzyć armię narodową, która ma bronić Niemcy na wypadek obcej agresji. Później, kiedy polityka Hitlera odnosiła sukcesy, wzrosło poparcie dla jego działań (w roku 1944 NSDAP liczyła 8,5 mln członków), ich aprobata i bierność dużej grupy niemieckiego społeczeństwa. Mieszkańcy Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie musieli jednak wiedzieć o Stutthofie i jego filiach, o tysiącach przymusowych robotników, którzy codziennie maszerowali do niewolniczej pracy ulicami Gdańska i Elbląga. Niemieccy chłopi korzystali z pracy robotników przymusowych (Zwangsarbeiter) przydzielonych im przez niemieckie urzędy pracy (Arbeitsamt).
Po okrucieństwach okupacji hitlerowskiej większość społeczeństwa polskiego nie widziało możliwości współistnienia z Niemcami w jednym państwie. Skutecznie w tym przekonaniu utwierdzała Polaków władza ludowa. Pełnomocnik rządu RP
Aleksander Zawadzki,
w dniu 8 czerwca 1945, na sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach powiedział:
[...] Polacy na Ziemiach Odzyskanych winni się skupić i całkowicie odizolować od siebie Niemców do czasu ich wysiedlenia [...] Niemcy wymordowali miliony Polaków, dusili ludzi w komorach gazowych, palili w piecach, żywcem zakopywali w ziemi. My im tylko mówimy: precz z naszej ziemi, precz z naszych miast i wsi.
Norman Naimark powiedział: To nie międzynarodowa polityka dokonała wypędzeń... Jednak wysiedlenia Niemców dokonały się na podstawie umowy poczdamskiej zawartej w 1945 roku między przywódcami koalicji antyhitlerowskiej, tzw. wielkiej trójki. Z chwilą wejścia w życie tej umowy władze polskie musiały przestrzegać standardów międzynarodowych w zakresie wysiedleń, co podlegało kontroli międzynarodowej. Zwrócono się do władz Polski, Czechosłowacji i Węgier o zawieszenie dotychczasowych (dzikich) wysiedleń, do czasu opracowania przez Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec (dalej: SRKN) ramowego programu przesiedleń i zawarcia stosownych umów. SRKN zatwierdziła plan przesiedlania Niemców już w dniu 20 listopada 1945 roku. Dalszą podstawę wysiedleń stanowiły umowy zawarte pomiędzy rządem polskim a Radziecką Administracją Wojskową w Niemczech z 5 maja 1946 (kolejne były podpisywane w 1947, 1948, 1949, a także z NRD w 1950 r.) oraz polsko-brytyjska umowa z 14 lutego 1946. Niemców z terenów przejętych przez Polskę wysiedlano do brytyjskiej (2/3 wysiedlonych) i radzieckiej (1/3 wysiedlonych) strefy okupacyjnej.
Faktem jest, że po zakończeniu działań wojennych, a przed podpisaniem postanowień poczdamskich, odbywały się tzw. dzikie wysiedlenia. To one pozostawiły najgorsze wspomnienia uciekinierów niemieckich, rzucając cień na cały problem wysiedleń.
Od początku II wojny światowej dwa państwa totalitarne, w ramach paktu niemiecko-sowieckiego, prowadziły politykę czystek etnicznych na skalę niespotykaną wcześniej w historii. Pamiętajmy, że w latach 1939-1945 w Polsce miały miejsce wysiedlenia związane z planami obu okupantów germanizacji i sowietyzacji jej terenów. Od wybuchu wojny do 1943 roku z terenów wcielonych do Rzeszy - jako Okręg Gdańsk-Prusy Zachodnie – wysiedlonych zostało od 120 tys. do 170 tys. obywateli polskich narodowości polskiej i żydowskiej, na których miejsce sprowadzono blisko 120 tys. niemieckich osadników. W dniu 7 października 1939 Hitler wydał w tej sprawie dekret. Nastepnie w dniu 11 października szef niemieckiej policji Reichsführer SS Heinrich Himmler upoważnił Służby Bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst, SD) do rozpoczęcia wysiedleń z terenów okupowanych. Pojęcie "wysiedlenie" otrzymało wówczas dwa znaczenia: Aussiedlung - czyli typowe wysiedlenie poza granice okregu, np. do Generalnej Guberni, oraz Verdrängung - czyli przesiedlenie ludności wewnątrz okręgu, np. na tereny podmiejskie. Tylko do listopada 1939 roku z Gdyni, przemianowanej na Gotenhafen (Port Gotów), wysiedlono ponad 50 tys. mieszkańców (co stanowiło 40% przedwojennego stanu mieszkańców miasta).
[...] Wysiedlenia przeprowadzano we wczesnych godzinach rannych. Brały w nich udział żandarmeria, oddziały policji ochronnej, Selbstschutzu, oddziały SA i SS. Domy, a nawet całe dzielnice objęte akcją, otaczane były przez kordony policji, która przy wyciu syren wkraczała do mieszkań i zmuszała wysiedlanych do ubrania się i spakowania niezbędnych rzeczy. Mieszkania pozostawiano otwarte; "klucze powinny zostać w drzwiach domów, mieszkań i pokojów. Ponowne wstąpienie do mieszkań po godzinie 9.00 uważa się jako akt sabotażu.
Akcja wysiedlania z Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie trwała aż do połowy 1943 r. i objęła około 150 tys. Polaków. Ich miejsce zajmowali Reichsdeutsche ze Starej Rzeszy, Niemcy bałtyccy oraz Niemcy z Wołynia.
W latach 1942-43 powstał nazistowski projekt zaprowadzenia nowego ładu etnicznego w Europie Środkowo-Wschodniej tzw. Generalny Plan Wschodni (Generalplan Ost, GPO). Był to projekt idei zdobycia "przestrzeni życiowej" (Lebensraum) opracowany przez naukowców *[3] Niemieckiej Wspólnoty Badawczej (Deutsche Forschungsgemeinschaft, DFG). Głównym planistą przesiedleń był berliński profesor agronomii Konrad Meyer. Niektórzy naukowcy sami zgłaszali się do pomocy jako eksperci, np. antropolodzy Otto Reche, Eugen Fischer, Fritz Lenz i Wolfgang Abel.
Projekt zakładał wysiedlenia i eksterminację milionów Polaków (80-85%), Rosjan (50-60% przeznaczonych do eliminacji oraz 15% do wysłania na zachodnią Syberię) oraz innych narodów (wg Wikipedii są to: Białorusini 75%, Ukraińcy 65%, Litwini 85%, Łotysze 50%, Estończycy 50%, Czesi 50% i Łatgalowie 100% - grupa etniczna na terenie dzisiejszej Łotwy) i osiedlenie w ich miejsce 5 milionów Niemców. Wprawdzie Generalny Plan Wschodni nigdy nie został wprowadzony w życie, stanowił jednak pewną wizję, która miała być realizowana dopiero po „ostatecznym zwycięstwie”. Mimo to jego zalecenia były wdrażane w okupowanej Polsce - głównym terenie "etnicznego oczyszczenia" - w myśl tzw. "Małego Planu". Dominowały trzy słowa: Eindeutschung (zniemczenie), Entjudung (odżydzenie), Entpolonisierung (odpolonizowanie). Już na początku wojny setki tysięcy obywateli pochodzenia polskiego i żydowskiego zostało wypędzonych ze swoich mieszkań (w latach 1940-1944 ok. 800 tys.), umieszczonych w obozach pracy i skierowanych na roboty przymusowe (1,7 mln), lub zamordowanych (6 mln obywateli polskich). Intelligenzaktion - czyli regionalna akcja eksterminacyjna [czytaj: zagłada] „polskiej warstwy przywódczej” - na terenie Pomorza Nadwiślańskiego przeprowadzona w pierwszych miesiącach II wojny światowej pochłoneła od 30 do 40 tys. Polaków – przedstawicieli elity politycznej, intelektualnej oraz gospodarczej.
Polskie domy, mieszkania oraz gospodarstwa rolne, były zajmowane przez nowych osadników pochodzenia niemieckiego (w latach 1940-1944 ok. 700 tys.). Do Rzeszy wywieziono - według różnych szacunków - od 50 do 200 tys. polskich dzieci, które były przeznaczone do zniemczenia (po wojnie udało się odnaleźć zaledwie 30 tys.).
Powyższe wywody nie mają na celu wybielenie Polaków w kwestii wysiedlania [czytaj: wypędzenia] Niemców z terenów obecnej Polski, lecz mają pokazać czytelnikowi, że wysiedlenia były w dużej mierze konsekwencją polityki międzynarodowej, polityki germanizacyjnej prowadzonej przez Niemcy do 1945 roku oraz fakt, że polityka ta była akceptowana i wspierana przez dużą część ówczesnego społeczeństwa niemieckiego. Skutkowało to tym, że w społeczeństwie polskim występowały silne - podsycane przez władze komunistyczne - nastroje antyniemieckie oraz potrzeba rewanżu za krzywdy i upokorzenia jakich doznali z winy niemieckiej.

Mieszkańcy podgnieźnieńskich wsi eskortowani przez niemiecką policję na dworzec w Czerniejewie.
Źródło: I. Heinemann, W. Oberkrome, S. Schleiermacher, P. Wagner, op. cit.,s.4.
*[1]Na przykład: działający od 27 października 1957 Związek Wypędzonych (Bund der Vertriebenen), czy Ziomkostwo Prus Wschodnich; którego przewodniczący - orędownik odrodzenia Prus - Wilhelm von Gottberg jeszcze w 2005 r. oskarżał o ludobójstwo kraje odpowiedzialne za przymusowe wysiedlenie Niemców.
*[2][...] Polskojęzyczni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich pochodzili głównie z Mazowsza (z Kurpiów). W ścisłym tego słowa znaczeniu autochtonami nie byli. Pomimo tego, ze względów propagandowych termin ten od 1945 r. został narzucony przez władze PRL. Przyjął się i bywa używany do dziś, także w innych językach. Za rdzennych (autochtonicznych) mieszkańców tych terenów uznać należałoby Prusów. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Autochton)
*[3]Konrad Meyer (*1901,† 1973) od 1 lutego 1932 członek NSDAP, od 20 czerwca 1933 członek SS - do 1942 r. dosłużył się stopnia Oberführera w Allgemeine SS, odpowiadającego randze generała. Przekazał projekt jako memoriał Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi. W latach 1947-1948 odbył się w Norymberdze proces Meyera i jego współpracowników (m. in. Herbert Morgen, Heinrich Wiepking- Jürgensmann). Wyrokiem sądu zostali oni uniewinnieni i bez przeszkód rozwijali później swoje kariery w nowo powstałej RFN. Konrad Meyer został skazany jedynie za przynależność do SS, za co otrzymał 2 lata i 10 miesięcy więzienia. W 1956 roku objął stanowisko profesora na politechnice w Hanowerze.