Cegielnie - Historia Wysoczyzny Elbląskiej

Przejdź do treści



Temat w opracowaniu.







Ze wspomnień Tomasza Wojtasika kierownika Zakładów Przemysłu Budowlanego w powiecie elbląskim:


[...] Mając już doświadczenie, pierwsze kroki skierowałem do starostwa... a starostą był Ob. Radominski. Po krótkiej rozmowie o warunkach panujących w powiecie elbląskim, udałem się do Wydziału Przemysłowego... przy ul.Królewieckiej, w budynku zajmowanym obecnie przez Milicję Obywatelską tu, prawdopodobnie jak w poprzednich powiatach, poza informacją o istniejących zakładach, nie otrzymałem żadnej konkretnej pomocy w postaci asysty pracowników wydziału. Korzystając z doświadczenia z poprzednich lustracji, udałem się do komendy Milicji Obywatelskiej... Zastałem zastępcę komendanta Ob. Neugebauera, który po wysłuchaniu mojej relacji przydzielił mi do pomocy dwóch swoich współpracowników w osobach Marcelego Borkiewicza, późniejszego pracownika mojego biura, oraz Mirosława Bilińskiego.

[...] Wkrótce potem przystąpiłem do lustracji zakładów ceramicznych usytuowanych nad Zalewem Wiślanym, wzdłuż torów kolejowych biegnących z Elbląga do Tolkmicka... Były to zakłady: Cegielnia Bogdaniec [Jest to oczywista pomyłka autora, gdyż cegielnia Hohenhaff (Bogdaniec) należąca do E. Schmidta. Cegielnia Lenzen-Schmidt znajdowała się pomiędzy Nadbrzeżem a Suchaczem, została spalona jeszcze w 1945 roku. Niewątpliwie autorowi chodziło o cegielnię w Jagodnie, która wcześniej należała do R. von Etzdorfa], dwie cegielnie w Nadbrzeżu [Dampfziegelwerke Reimannsfelde, G. m. b. H. Reumann i Ouedenfeldt], 3 spalone [przez wojsko radzieckie] cegielnie między Nadbrzeżem a Suchaczem [Lenzen-Schmidt], 2 cegielnie w Suchaczu [Gottfried Droesse i Otto Droesse], cegielnia w Pęklewie [C. Schmalfeld & Co.], 2 cegielnie w Kadynach, zakład majoliki (Majolike Werks Cadinen) oraz cegielnie w Dębicy [Gustav Volkmann] i Dąbrowie [August Müller]. Szczególną moją uwagę zwróciły zakłady posiadające pokaźne zapasy cegieł: w Suchaczu, Pęklewie, Kadynach i Dębicy, przy czym Dębica posiadała około 1 mln. szt. wypalonej dachówki. Natomiast do uruchomienia, ze względu na dobry stan, najbardziej nadawały się cegielnie: Suchacz 2, Nadbrzeże i Kadyny.


[...] zakończyłem pierwszy etap swojej pracy na terenie zupełnie mi nieznanym i prawie bezludnym, gdyż poza grupami ludności niemieckiej, głównie kobiet, starców i dzieci, nie było nikogo.

[...] rozpocząłem starania o przejęcie zakładów przemysłu ceramicznego pod zarząd Ministerstwa Przemysłu. Fabryka Papy była zajęta przez Zrzeszenie Przedsiębiorców Budowlanych w Gdańsku, cegielnia Suchacz 1 należała do spółdzielni w Nowym Kościele ( obecnie Pogrodzie), której prezesem był płk Nieczuja-Ostrowski. Spory jakie wynikły z przekazania tych dwóch zakładów pod mój zarząd, zostały definitywnie rostrzygnięte przez decyzję Ministerstwa Przemysłu z dnia 12 kwietnia 1945 roku... Załatwienie tej sprawy kosztowało sporo zabiegów i starań. Dużej pomocy i zrozumienia udzielili naczelnik Urzędu Likwidacyjnego Pawłowski i starosta Radomiński.


[...], przyjąłem do pracy dwóch dozorców. Jednego obsadziłem w Dębicy... drugiego w Dąbrowie... Dozorcy nie zdali egzaminu; zamiast pilnować powierzonego ich opiece mienia, byli informatorami dla szbrowników.

[...], poczyniłem starania o ściągnięcie kadry ceramików... Z ogłoszenia w prasie zgłosił się jako pierwszy Stanisław Kłoskowicz, ceramik z kilkunastoletnią praktyką... któremu powierzyłem cegielnię, Suchacz 2 i nadzór nad pobliskim Pęklewem. Drugim był Józef Czarnecki, również doświadczony ceramik, któremu ze względu na wiek przydzieliłem do pomocy S.Dąbrowskiego i powierzyłem cegielnię Nadbrzeże. Trzecim z kolei był Jan Zblewski, również ceramik, który objął cegielnię Suchacz 1. Wkrótce zgłosił się Czesław Depka, skierowany przez Ministerstwo Przemysłu w Warszawie. Jemu powierzyłem nadzór i opiekę nad dwiema cegielniami i zakładem majoliki w Kadynach.

[...] Jednocześnie czyniłem starania w PKP w Gdańsku o uruchomienie kolei na trasie Elbląg - Tolkmicko. Było to istotne, gdyż niemal wszystkie zakłady [ceramiczne] zostały usytuowane wzdłuż tej linii kolejowej. Chodziło mi o umożliwienie dojazdu pracowników do pracy, dostawy żywności i materiałów, wysyłkę przyszłej produkcji, utrzymanie częstych kontaktów kierowników tych zakładów ze mną. Wysiłki zostały uwieńczone powodzeniem - jak sobie przypominam, w końcu kwietnia 1946 roku odbył się próbny przejazd pociągu złożonego z parowozu i jednego wagonu.


[...] Jednym z pierwszych pracowników biura [ZPB - przyp.W.K.] był Marceli Borkiewicz, doskonale znający miasto jako były milicjant. Starał się on o wyszukanie najbardziej odpowiednich pracowników zarówno dla biura jak i zakładów w terenie. Janina Wiecka pełniła obowiązki księgowej i załatwiała sprawy związane z zaopatrzeniem. Wanda Szukiewicz była doskonałą sekretarką i maszynistką. Z pozostałych pracowników chciałbym wymienić tych, którzy wykazali się szczególną ofiarnością w pracy w trudnych i prymitywnych warunkach. Moim zastępcą był Konstanty Wiecki. Sprawami gospodarczymi zajmował się Leon Palczyński, funkcje kasjera pełnił Mieczysław Barszczyński, w księgowości pracował Andrzej Przedpełski, a planowaniem i sprawozdawczością zajmował się Wit Kamiński. W początkach maja 1946 roku na stanowisko głównego księgowego został skierowany Józef Adamczyk.


[...] Pierwszym z uruchomionych zakładów była cegielnia Suchacz 2, kierowana przez St. Kłoskowicza, który wśród porządkujących teren zakładu Niemców znalazł byłego mechanika, co ułatwiło odnalezienie wielu brakujących części do maszyn, lokomobilu, pasów transmisyjnych i innych urządzeń, bez czego nie można było rozpocząć jakiejkolwiek działalności produkcyjnej... Opustoszały Suchacz zaczął się szybko zaludniać. Napływali repatrianci zajmujący opustoszałe domy, codziennie dojeżdżali robotnicy. W tym samym czasie cegielnię w Nadbrzeżu przygotowywano do rozpoczęcia wypału dużych zapasów surowej cegły. Z tą sprawą wiąże się następująca historia.

    
Jedynym problemem, jaki istniał, był brak grubego węgla do rozpalenia pieca Hoffmanowskiego. O jego szybkim przysłaniu nie było mowy a duża ilość miału węglowego nie rozwiązywała problemu. Na naradzie odbytej z kierownikami zakładów postawiłem wniosek rozpalenia tego pieca słomą i drewnem, którego w okolicach cegielni było pod dostatkiem. Dyskusja nad tym była bardzo ożywiona, gdyż mimo wieloletniego stażu pracy w cegielniach, nikt z kierowników nie spotkał się z takim pomysłem, ja natomiast słyszałem o podobnym wypadku w Odonowie po pierwszej wojnie światowej. W takiej sytuacji całą odpowiedzialność za wyniki eksperymentu wziąłem na siebie... Operacja trwała ponad trzy tygodnie. Muszę wyjaśnić, że rozpalenie pieca odbywa się etapami, od słabego ognia, aby piec wysuszyć, aż do czerwoności żaru cegieł, aby później przystąpić do zasypywania komór pieca opałem przez tzw. fajerki, znajdujące się na górze... Przedsięwzięcie się udało i byłem zadowolony, że wielotygodniowe trudy nie poszły na marne.

[...] Z pewnym opóźnieniem przystąpiono do wypalania cegły w cegielni Kadyny. Udało nam się rozpalenie pieca, lecz nie osiągneliśmy zamierzonego celu tzn. wypalania cegły zwanej klinkierową. Nikt spośród nas nie posiadał żadnego doświadczenia i po wielu próbach i różnych "sztuczkach" musieliśmy zrezygnować z zamiaru i przystąpić do wypalania cegły normalnej.

   
Ledwie uruchomiliśmy cegielnię Suchacz 2, Nadbrzeże i Kadyny, zaczęły napływać zlecenia delegatury na wysyłkę cegły barkami z przeznaczeniem do odbudowy portów, a następnie koleją. Wysyłka dotyczyła na razie cegły, ale pozostawały zapasy dachówki z Dębicy, które z powodu braku środków lokomocji pozostały nienaruszone.

[...] Z chwilą uruchomienia zakładów wzmogło się zainteresowanie różnych władz. Coraz częściej nawiedzali ekspozyturę inspektorzy i doradcy, którzy nigdy w życiu nie mieli nic wspólnego z ceramiką. Jednym z takich inspektorów był Mieczysław Brzozowski, przybyły w sierpniu 1946 roku z Warszawy. Chcąc się pochwalić, zaznajomiłem go bardzo dokładnie z poszczególnymi zakładami i ich kierownictwem, poczynaniami na przyszłość... z tym wyjechał do Warszawy. Wrócił za dwa tygodnie z nominacją na dyrektora naczelnego ekspozytury, mnie zaś powierzył stanowisko kierownika produkcji z zaleceniem uruchomienia dalszych zakładów w Pęklewie i Kadynach.

    
Byłem zaskoczony i załamany. Nie potrafiłem w żaden sposób zrozumieć, dlaczego spotkała mnie taka "nagroda". Stosunki, jakie się wytworzyły, były złe i po przepracowaniu jeszcze trzech miesięcy, z dniem 31 stycznia 1947 roku rozstałem się z ceramiką.
(T. Wojtasik, op.cit., s.139-141.)



Źródło:
T. Wojtasik, Ceramicy, [w:] Ryszard Tomczyk, ... ocalić od zapomnienia, Półwiecze Elbląga (1945-1995) w pamiętnikach, notatkach i materiałach wspomnieniowych ludzi Elbląga, Elbląg 1997, s. 139-141.

Wróć do spisu treści